Jedzie człowiek na trasie Chojna-Ińsko a tu nagle jeb! Jak grom z jasnego nieba! Nobel dla Olgi Tokarczuk. I co tu robić? Jak tu pracować? Zatrzymałem się w ogrodzie dendrologicznym w Glinnej. Patrzę na kolorowe liście drzew i czytam z niepozornej książeczki Tokarczuk „Moment niedzwiedzia” z działu „Mały stronniczy przewodnik po Polsce dla Niemców z racji wstąpienia do UE”:
„Najwyższy współczynnik spoetyzowania na głowę jednego mieszkańca. W Polsce wiersze pisze około 100 tysięcy ludzi”
I patrzę sobie na liście klona ściętolistego, który przywędrował pod Stare Czarnowo z Azji. I myślę o wierszu, który pisze się w powietrzu pomiędzy siatkówką mojego oka a fakturą liścia. I nic wielkiego nie czuję, tylko… wzruszam się.
Deszcz zaczął lać. I wiem, że kiedy ogarnie mnie smutek na widok polskich chamów panoszących się na salonach i odgórne niszczenie kultury tego kraju powinienem jak mantrę powtarzać:
„Najwyższy współczynnik spoetyzowania na głowę jednego mieszkańca. W Polsce wiersze pisze około 100 tysięcy ludzi”