Trzy tomy i blisko dwa tysiące stron to dobry dystans, żeby lektura „Problemu Trzech Ciał” stała się nałogiem. Pomimo, że lecimy myślami w niepokojącą podróż w kosmos, jako czytelnicy… stajemy się lżejsi. Kąpiemy się w fizyce, astronomii, nowych technologiach, ale przede wszystkim z zaciekawieniem wędrujemy po współczesnych tematach humanistycznych. Do tego odnosi się wrażenie, że całość podana jest na lekko, niczym naleśniki z bitą śmietaną i owocami.
Z pełna odpowiedzialnością, bez cienia przesady, stawiam książki Cixin Liu na półce obok Lema i Philipa K. Dicka z niewidzialnym napisem – KANON.