Home / Wehikuł Filmowy / Rok w drodze z kinem

Rok w drodze z kinem

Rokzkinemwdrodze

Mija rok kiedy jeżdżę po małych miasteczkach z kinem. W niektórych pojawiam się regularnie, w innych sporadycznie, co jakiś czas dorzucam nowe. Kilkadziesiąt tysięcy widzów na pokazach, mnóstwo nowych znajomości, a do tego bardzo spory wgląd na to jak funkcjonują ośrodki kultury. Od tych gdzie działacze nie robią absolutnie nic, kryjąc się pod bezpiecznym parasolem lokalnej władzy (i z takich miejsc najczęściej uciekamy), po znakomitych menadżerów i ziomków z pasją.

Tam, gdzie udaje mi się być po raz kolejny, naturalnie tworzą się rytuały. Najlepsze wynikają z regularnych spotkań z ludźmi, w jednym miejscu, powtarzanych w stałych odstępach czasu. W Nowym Tomyślu oczekuję ciągłych wizyt doktora Sokołowskiego, uważającego się za Żyda, którego chce zniszczyć system. Jego pisma kierowane do różnego rodzaju instytucji to nowy, wcześniej mi nieznany, gatunek literatury. W tym samym miejscu mamy też blisko 50-letniego punka z gitarą mieszkającego w pustostanach (gatunek już niemal wymarły). Jak ma dobry dzień może zagrać „Zegarmistrza Światła” pod kinem.

Są też, co oczywiste, obyczaje kulinarne i niespotykane lokalne przysmaki jak np. rozkosz podniebienia (kurczak nadziewany m.im. serem pleśniowym i szpinakiem) w Lwówku, którego oficjalnie nie ma w karcie menu. Czy znakomite żołądki po międzychodzku.

Do tego dochodzą wyjątkowe miejsca. W okolicach Obornik nie sposób zatrzymać się na nocleg pod wielkim wiatrakiem w Muzeum Młynarstwa, gdzie podłoga w młynie skrzypi od setek lat. Osobnym tematem są opuszczone kabiny operatorów, w których wiszą czasami plakaty z filmów sprzed kilkudziesięciu lat.

Była niegdyś książka Edwarda Kramarza „Wspomnienia wędrownego kramarza” sfilmowana przez Andrzeja Barańskiego. Zbiera mi się wątków na podobny wzór piśmiennictwa pamiętnikarskiego.